Miłość stamtąd. Historia naszej internetowej miłości.
Ile ludzi tyle historii miłosnych. Chcę dzisiaj napisać o tym jak się poznaliśmy. Będzie to nasza historia z cyklu o tych co poznali się przez internet.
Tęskniłam za piaskiem pod stopami, szumem morza, zachodem słońca. Za długimi nocnymi spacerami, gwiazdami podziwianymi z molo. Marzyłam by odwiedzić dawno nie widziane polskie morze i plażę. Nie sama, a z kimś.
Nie sądziłam, że w krótkim czasie marzenie swe spełnię popełniając szaleństwo. Z szaleństwem tym jestem do dziś :) Poznaliśmy w sieci, zechcieliśmy nawiązać ze sobą większy kontakt niż zerkanie na zdjęcia. Przenieśliśmy się na rozmowy poza portal, by wyczekiwać stale żółtego słoneczka. W krótkim czasie nie mogliśmy się nagadać, od razu chęć spotkania się objawiła się im obojgu. Nie szkodzi, że dzieliło ich ponad 50km.
Nie udało się. Przeszkodził im wypadek samochodowy - ciężarówką. Nie dał rady być w umówionym terminie. Mając uraz ręki nie mógł usiedzieć, a co dopiero prowadzić samochód i zmieniać biegi. Czekali cierpliwie, aż nastanie ponowna możliwość poznania się. W planach były wspólne zakupy - pretekst ;)
Jeszcze dziś mam przed oczami jego roześmianą twarz, opalone ciało i spojrzenie które ścięło mnie z nóg. Wjeżdżał ruchomymi schodami, a mnie miękły nogi i biło mocniej serce. O motylach wspominać nie muszę chyba, skoro towarzyszyły nawet przy długich nie raz nocnych rozmowach w sieci.
Zakupy trwały chwilę, bo nie dało się na nich skupić. Początek lata, słońce, wspaniała pogoda, dużo zieleni. Aż się chciało maszerować po chorzowskim parku i cieszyć wspólnie spędzanym czasem. Pamiętacie te pierwsze rozmowy z Waszymi połówkami ? Tyle chciało się wiedzieć naraz. Długich opowieści słuchało się i słuchało nie licząc czasu. Uśmiech za uśmiech. Radość i szczęście.
Podobno to od razu się czuje czy ktoś jest nam pisany. On był mi pisany. Wraz z pierwszym spotkaniem oddałam mu swe serducho, powierzając je w opiece. Czułam, że będzie tym który uszczęśliwiać chce mnie co dzień. Dzielić się miłością i pokazywać, że miłość nie jedno ma imię.
Po kilku tygodniach znajomości wyjechaliśmy na wspólne wakacje nad morze. To były moje najpiękniejsze wakacje ! Wymarzone, wyśnione. Nie wierzyłam, że to się dzieje tu i teraz z nim u boku. Nie wierzyłam, że skoro wystukał na klawiaturze: "to pojedziemy nad morze razem !" to obietnicy dotrzyma.
Poznaliśmy się w czerwcu 2008 roku. Rok później w dniu moich urodzin oświadczył mi się, a ja nie wypowiedziałam tak. Do dzisiaj mi wypomina iż usłyszał jedynie między płaczem - Yhyyyyy ;) Zamieszkaliśmy razem pod jednym dachem. Żyliśmy w rozłące, widywaliśmy się weekendami, taką miał pracę. W maju 2011 roku dowiedzieliśmy się, że zostaniemy rodzicami. Przepełnieni szczęściem, oczekiwaliśmy córki, choć czułam że pod sercem noszę syna. Przyszła na świat w styczniu 2012 przewracając nasze życie do góry nogami. Przewartościowała nasze życie i nauczyła cieszyć się tym co tu i teraz. A my w czerwcu tego samego roku pobraliśmy się.
Przez te lata tak wiele się wydarzyło. Dopiero pisząc ten post uświadamiam sobie jak te piękne chwile są ulotne. Na szczęście poza fotografiami, mam wspomnienia zarejestrowane w nieusuwalnym pliku zwanym miłością. Mam Jego uśmiech, mam Jego.
W sieci można poznać wspaniałych ludzi i niejednokrotnie zdołałam się o tym przekonać i przekonuję nadal. Ale, że można mieć stamtąd męża ?! Nigdy bym w to nie uwierzyła, gdyby nie fakt, że przeżyłam to na własnej skórze i po uszy zakochana jestem po dziś dzień.
Dlaczego akurat tam szukałam miłości ? Ja jej nie szukałam, ona mnie znalazła. Uderzyłam w tamtym kierunku, by kogoś poznać... Jeden klik...
- i poznałam... najwspanialszego człowieka.
20 KOMENTARZY
ja mojego poznałam na czacie w telefonie ;) A mieszkaliśmy 10 km od siebie.Po jakiś 4-5 miesiącach poznaliśmy się na żywo. Było to 29 kwietnia 2006 roku. A 25 sierpnia 2007 braliśmy ślub i 9 miesięcy później był Adaś, Zaszłam w ciążę 2 tyg po ślubie :) Pół roku od poznania się w realu mieliśmy zaręczyny :)
OdpowiedzUsuńTo też szybkie tempo hihi. Ale jak szczęśliwie !
UsuńNormalnie, zaraz się rejestruję na jakimś portalu:D
OdpowiedzUsuńŚmiej się, ale w moim otoczeniu kilka małżeństw się tam poznało i mają się wspaniale :P
UsuńJakbym czytała o sobie i moim byłym narzeczonym. Tym przed M. To też była znajomość z sieci. Wielka. Miło wspominam tamte czasy.
OdpowiedzUsuńPięknie wyglądacie. Piękna z Was para. A dziecko na ślubie rodziców to już w ogóle fajna sprawa. ;) I u nas tak było ;)
przed Łukaszem tez byłam z chłopakiem z sieci.... jednak byliśmy za gówniarze.... no i cóż teraz to mam ideała nie hihiihih buziaki dla was:*
OdpowiedzUsuńpiękna historia i piękna miłość:)
OdpowiedzUsuńaż serce rośnie czytając :-)
OdpowiedzUsuńszczęścia!
pozdrawiam, wiola:)
Miło czyta się takie opowieści. My też poznaliśmy się na necie :) Na głupim czacie. Kilka kliknięć i można zmienic całe życie ;)
OdpowiedzUsuńcudoniwe <3
OdpowiedzUsuńCudna historia :D
OdpowiedzUsuńGratulacje! Super rodzinka :)
OdpowiedzUsuńSuper to napisałaś :)
OdpowiedzUsuńWyjatkowa historia :) i zgadzam sie w stu procentach.. w sieci pozna poznac wyjatkowych ludzi :)
OdpowiedzUsuńJa też moje szczęście poznałam w sieci, i nasze pierwsze wakacje również spędziliśmy nad morzem :)
OdpowiedzUsuńMojego męża też poznałam w sieci, na sympatii. Wiedziałam że jest tym jedynym, w tym roku minie 10 lat jak się znamy :).
OdpowiedzUsuńPiękna opowieść! Pozdrawiam ciepło - z nad morza:)
OdpowiedzUsuńŚliczne zdjęcie =]
OdpowiedzUsuńPopatrz Oluś, tyle razem pracowałyśmy a ja takich pięknych historii dowiaduję się z neta;) hi hi
OdpowiedzUsuńmaliniak;)
Miłość sama wie, gdzie znaleźć ścieżkę... Ja swoją też opiszę już niedługo, bo czeka nas ósma rocznica ślubu. Co prawda pewnie spędzę ją sama, ale cóż, taki nasz wybór... A Wam życzę dalszego szczęścia i miłości Oluś!
OdpowiedzUsuń